Kot w Butach i kąpiel

Dzień był pochmurny, deszczowo-jesienny. Nie zachęcał do żadnych podróży małych czy dużych, tropienia potworów ani do walki. Kot w Butach postanowił zrobić sobie Kąpiel.

Taką najprawdziwszą kąpiel, w wannie, z dużą ilością piany, moczeniem się i śpiewaniem. Śpiew był nieodłączoną częścią Kąpieli pisanej przez duże K. Gdy Rudzielec zaczynał swoje występy wokalne, wszystkie myszy z Wieży uciekały do jednej dziurki, w której każda przechowywała Podręczny Zestaw Wygłuszający w postaci dużych zatyczek do uszu. Jeśli zdarzyło się, iż jakaś mysz nie była wystarczająco ostrożna i odpowiednio wcześniej nie założyła Zestawu Wygłuszającego, znikała, zazwyczaj bez śladu. Istniała szansa, że zostanie odnaleziona po co najmniej tygodniu błąkania się po okolicy. Tyle mniej więcej trwało wyjście ze stanu uwielbienia dla talentów wokalnych Kota w Butach. Kiedy ją znajdowano, najczęściej mamrotała bez końca.

– Nieeee. Przeeeeeestań. Nieeee.

Pewnego razu władca jednego z grodów położonych na zachodzie nie mógł sobie poradzić ze szczególnie wielkim najazdem myszy i wezwał Kota w Butach do pomocy. Rudzielec poczuł się urażony tą propozycją. Był znanym łowcą potworów, a tylko z perspektywy polnego pasikonika mysz wydaje się straszliwym drapieżnikiem. Kot w Butach po dłuższym namyśle przyjął jednak zaproszenie. Zbliżała się zima i trzeba było kupić zapasy żywności i opału, zaś sakiewka świeciła pustkami. Opowiadano potem, iż w czasie wykonywania tego zadania wspiął się na wyżyny swoich umiejętności. Myszy z tego grodu odnajdowano setki mil dalej mamroczące bez ustanku.

– Nieeee. Przeeeeestań. Nieee… – Toczące dookoła błędnym wzrokiem.

Do Kąpieli potrzebne było mydło, różane, pachnące latem. Kot w Butach miał przygotowaną małą buteleczkę z tym specjałem. Wlał całe mydło do gorącej wody w wannie. Nie zauważył, że na buteleczce były ślady małych łapek. Dzień wcześniej w jego sypialni grasowała mysz. Najzwyklejsza polna mysz. Była głodna. Najpierw spróbowała ugryźć kawałek „Wielkiej Księgi Zaklęć Które Znać Się Powinno i Tych Które Należy Zapomnieć”. Księga nie lubiła być gryziona i wypuściła poprzez swoje karty odrobinę magicznej mgły, by przepędzić intruza. Z sypialni mysz powędrowała do łazienki i szafki, w której Rudzielec przechowywał mydło. Różany zapach nie przypadł jej do gustu ani tym bardziej smak[1], ale przyniosła ze sobą odrobinę magicznej mgły, a ta przylgnęła do buteleczki.

Kot w Butach szybko ściągnął kubraczek, kapelusz z piórkiem, pas z szabelką, krótkie spodnie i nieodłączne buty. Przysiadł na łapach i z głośnym „Juuupiii” wskoczył do pełnej pachnącej piany wanny.

Uderzył boleśnie pośladkami o dno.

– Auć! – krzyknął i skrzywił się niemiłosiernie.

Piana razem z wodą nie była tam, gdzie być powinna. Przemieściła się do przodu i uniosła się nad wanną. Rudzielec wyciągnął szybko łapkę i zanurzył ją w wodzie. Przynajmniej tak mu się wydawało. Piana z wodą podzieliła się na dwie części i łapka zawisła w pustce.

– Ej, to nieuczciwe – rzekł Rudzielec i szybko wyciągnął obie łapki do przodu. Rozczapierzył przy tym bardzo szeroko palce. Niestety znów nawet nie musnął piany. Kot w Butach zmienił strategię.

Jedna łapka. Wolno…

Druga łapka. Jeszcze wolniej…

Pierwsza szybko…

Druga szybko…

Obie naraz…

Za każdym razem piana razem z wodą unikały dotyku.

– Mam Cię! – wykrzyknął tryumfalnie Rudzielec, wyskakując w górę i jednocześnie wyciągając wszystkie cztery kończyny w kierunku różanej paskudy.

– Auć! – Piana utworzyła cztery piękne tunele wokół jego łap, zaś on sam boleśnie grzmotnął o dno wanny.

– Aaaaaa! – wykrzyknął, tym razem poważnie zirytowany.

Przysiadł na tylnych łapach, w okamgnieniu spiął całe ciało i skoczył. To nie był zwykły skok. To był WieloSkok i to najlepszy, jaki Rudzielec wykonał w swoim życiu. Zawierał trzy podwójne salta do przodu, dwie boczne spiralne zmiany kierunku, kilka ślizgów, dygnięć i wahnięć i do tego poczwórne salto w tył. Nic nie mogło uciec z tak misternie wykonanej ruchowej pułapki. Nic. Wodna kula zdawała się uśmiechać. Przez chwilę była bardzo rozczłonkowana, jednakże teraz znów była całością. Do tego uśmiechała się złośliwie[2]. Kot w Butach ciężko dyszał. Czyżby miał ponieść pierwszą w życiu porażkę?

– Proszę – wyszeptał rozpaczliwie. – Proszę.

Woda spłynęła powoli i dostojnie w dół do wanny. Zawirowała kilka razy i na wierzchu z powrotem pojawiła się pachnąca różem piana. Rudzielec z niedowierzaniem wsadził do wanny jedną łapkę. Było ciepło, miło i pachnąco. Druga kończyna wylądowała w wodzie, a ta nadal cicho bulgotała i nie uciekała. Kocisko z zadowoleniem zanurzyło się w kojącej pianie.

– Dziękuję – zamruczał. – Z wody wystawał mu tylko nos i długie wąsiska.

Nawet magia lubi słyszeć „Proszę” i „Dziękuję”.

[1] Blee, co za obrzydlistwo! Jak można to pić? – pomyślała mysz, przebijając się przez korek na szczycie butelki.

[2] Na ile wodna kula potrafi się złośliwie uśmiechać. Naturalne właściwości wody powodują, że uśmiech zawsze wychodzi szczery i od ucha do ucha.

Drogi Czytelniku!

Podobała Ci sie ta historia? Jesli tak, sięgnij po więcej, kup pierwszą książeczkę z serii: „Kapitan Milczoch, Ser Adam i Kot w Butach. Bajk małe i większe„.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *